sobota, 24 kwietnia 2010

Fantastic Mr. Fox (2009) reż. Wes Anderson

Tytuł polski: Fantastyczny Pan Lis

Dwie nominacje do Oscara i obie przegrane na rzecz wyśmienitego "Odlotu". W gruncie rzeczy słusznie, choć mimo to "Fantastyczny Pan Lis" jest bez wątpienia jedną z ciekawszych amerykańskich animacji ostatniego czasu.

Wyróżnia się po pierwsze techniką nakręcenia. Animacja poklatkowa zamiast dominującej w kinie grafiki komputerowej. Dodatkowo dystrybutor powinien ostrzegać łaknących łatwej, kolorowej rozrywki, że film nie zawiera efektów 3D. Tak jest, w końcu animacja na której nie musimy męczyć się w głupich okularach na nosie. Mniejsza z tym. Technicznie film wykonany jest bardzo dobrze i choć animacja nie jest tak płynna jak np. w "Gnijącej Pannie Młodej" to jest to wyraźnie zamierzony efekt. Nadaje to wyjątkowej charakterystyki całej koncepcji operatorskiej i składa się na wiele czynników tworzących unikalny klimat filmu.


Scenariusz jest oparty na książce Roalda Dahla pod tym samym tytułem. Pan Lis, po nieudanym skoku na kurnik przyrzeka pani Lisowej, że kończy na dobre z życiem na krawędzi i razem osiedlają się w - nie przymierzając - lisiej norze. Po latach, zew natury ciągnie go jednak z powrotem na wieś aby wykonać swój ostatni wielki skok na trzy potężnie strzeżone farmy.

Cała przygoda jest nierozerwalnia związana z rodzinnymi problemami pana Lisa. Kryje on przed żoną plan skoku, jego syn chce pójść w jego ślady, ale jest trochę niedorajdą, a całą atmosferę podgrzewa dodatkowo przybycie Kristoffersona, którego lisy przygarniają na jakiś czas po tym jak jego ojciec poważnie się rozchorował.

"Fantastyczny Pan Lis" jest to świetnie opowiedziany komediodramat o relacjach rodzinnych mieszkańców nory. Jest tu po równo szalonej akcji, wspaniale komicznych sytuacji jak i poruszających momentów obnażających głębsze związki między bohaterami. Z początku nie wciska w fotel, jednak dość zaskakująco bardzo rozwija się w drugiej połowie i już do końca nie schodzi z ustawionego poziomu. Zwierzęta w świetnie napisanych dialogach przemawiają znakomicie podłożonymi głosami. Wyśmienicie radzi sobie nie tylko grający tytułową rolę George Clooney, którego charakterystyczne gwizdanie z klikaniem mogłoby spokojnie stać się kultowym, filmowym cytatem. Także godni wspomnienia są mająca niewielką, ale przejmującą rolę Meryl Streep (żona Lisa) oraz Jason Schwartzman (synek Ash) czy też jak zawsze komiczny Bill Murray (Borsuk).

"Pan Lis" jest filmem, z którego coraz większą przyjemność czerpie się z każdą kolejną minutą. W kilku miejscach dramaturgia zdaje się gdzieś uciekać, ale za każdym razem film wchodzi na jakiś nowy tor i odzyskuje zainteresowanie widza. No i do tej pory cały czas wybucham śmiechem jak przypomnę sobie widok oczu Borsuka czy też nieco absurdalną scenę z wilkiem. Oglądając "Fantastycznego Pana Lisa" pamiętamy o tym, że problemy świata realnego zawsze ciążą nad nami i na pewno przed nimi nie uciekniemy, jednak film nastraja tak pozytywnie, że po wyjściu z kina czułem się jakby naładowany nową energią do stawania im naprzeciw. Polecam.
Ocena:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz