"Release the Kraken!" zawołał grzmiąco Liam Neeson na Olimpie. Pojawienie się Krakena, będącego tutaj główną bestią filmu, niewiele zmienia. Tak jest, film pozostaje beznadziejny do samego końca, bez względu na rozmiar paszczy Krakena. Hmm, Kraken. Kraken, Kraken, Kraken. Jest to jedyna rzecz na jaką czekałem oglądając "Starcie Tytanów", nie licząc oczywiście czekania na ewakuowanie się z sali kinowej. Kraken, razem z całą resztą tego fatalnego filmiku, pokazuje jak można wyrzucić na śmietnik sto dwadzieścia milionów dolarów. "Starciu..." udało się świetnie to co nie udawało się wielu filmom od miesięcy. Nie sądziłem, że tak szybko się to stanie, ale jednak. Oto nadszedł! Nareszcie pierwszy film, który jest praktycznie tak zły jak "Transformers 2".
sobota, 24 kwietnia 2010
Whatever Works (2009) reż. Woody Allen
Tytuł polski: Co Nas Kręci, Co Nas Podnieca
Kino mistrzów. Na pierwszy ogień niech pójdzie negatywna krytyka. Nie pod adresem filmu, lecz polskiego dystrybutora i kampanii reklamowej jaką zgotował ostatniemu obrazowi Woody'ego Allena. Niedbale zmontowany zwiastun zachęca jedynie do ucieczki z kina. Plakat sugerujący, że idziemy na drugą część "Vicky..." zapewne wyreżyserowaną przez Almodovara. Komedia romantyczna o dziewczynie, która podrywa chłopaka w pralni. No i ten okropny tytuł wyjęty z tylnej części ciała człowieka i nie chodzi mi o plecy. Taki obraz miałem w głowie wybierając się na "Whatever Works". Prawdę mówiąc gdyby nie lista płac nikt by mnie nie zmusił na wydanie pieniędzy na bilet. Paradoksalnie właśnie tak fatalne potraktowanie tego filmu w naszym kraju może sprawić, że odniesie komercyjny sukces. Dystrybutow sprzedaje go na fali popularności "Vicky..." i z biznesowego punktu widzenia robi wszystko jak należy. Szkoda tylko, że podobnie jak przy okazji "Na Zawsze Twój" część widowni może się poczuć rozczarowana.
Cóż, zabrzmiało to prawie jakby nowy Allen był złym filmem. Nic bardziej mylnego. Stale od kilkudziesięciu lat, niemal rok w rok Woody dostarcza widzom bardzo dobre filmy, w tym niektóre wybitne. Tak jest i tym razem.
Cóż, zabrzmiało to prawie jakby nowy Allen był złym filmem. Nic bardziej mylnego. Stale od kilkudziesięciu lat, niemal rok w rok Woody dostarcza widzom bardzo dobre filmy, w tym niektóre wybitne. Tak jest i tym razem.
Fantastic Mr. Fox (2009) reż. Wes Anderson
Tytuł polski: Fantastyczny Pan Lis
Dwie nominacje do Oscara i obie przegrane na rzecz wyśmienitego "Odlotu". W gruncie rzeczy słusznie, choć mimo to "Fantastyczny Pan Lis" jest bez wątpienia jedną z ciekawszych amerykańskich animacji ostatniego czasu.
Wyróżnia się po pierwsze techniką nakręcenia. Animacja poklatkowa zamiast dominującej w kinie grafiki komputerowej. Dodatkowo dystrybutor powinien ostrzegać łaknących łatwej, kolorowej rozrywki, że film nie zawiera efektów 3D. Tak jest, w końcu animacja na której nie musimy męczyć się w głupich okularach na nosie. Mniejsza z tym. Technicznie film wykonany jest bardzo dobrze i choć animacja nie jest tak płynna jak np. w "Gnijącej Pannie Młodej" to jest to wyraźnie zamierzony efekt. Nadaje to wyjątkowej charakterystyki całej koncepcji operatorskiej i składa się na wiele czynników tworzących unikalny klimat filmu.
Wyróżnia się po pierwsze techniką nakręcenia. Animacja poklatkowa zamiast dominującej w kinie grafiki komputerowej. Dodatkowo dystrybutor powinien ostrzegać łaknących łatwej, kolorowej rozrywki, że film nie zawiera efektów 3D. Tak jest, w końcu animacja na której nie musimy męczyć się w głupich okularach na nosie. Mniejsza z tym. Technicznie film wykonany jest bardzo dobrze i choć animacja nie jest tak płynna jak np. w "Gnijącej Pannie Młodej" to jest to wyraźnie zamierzony efekt. Nadaje to wyjątkowej charakterystyki całej koncepcji operatorskiej i składa się na wiele czynników tworzących unikalny klimat filmu.
wtorek, 20 kwietnia 2010
Dead or Alive: Hanzaisha (1999) reż. Takashi Miike
Tytuł polski: Żywi lub Martwi
Mój pierwszy film znanego japońskiego reżysera. Znanego trzeba zaznaczyć w głównej mierze z epatowania przemocą na ekranie i specyficznego stylu kręcenia. Miike musi być niesamowitym człowiekiem skoro od 1991 roku nakręcił prawie osiemdziesiąt swoich filmów. Z jednej strony skarb dla fanów, z drugiej strony trochę przytłaczające dla osób dopiero zapoznających się z jego dorobkiem.
"D.O.A." jest filmem, którego tytuł kojarzyłem, ale w zasadzie jego znajomość na tym się u mnie kończyła. U podstaw jest to historia dwóch ludzi. Ryuuichi, przywódca lokalnego gangu, kontra detektyw Jojima, który podąża jego śladami. Schemat budzi skojarzenie z "Gorączką" Manna. Starcie dwóch postaci, dwóch charakterów, z których żaden nie ustąpi. Podobieństwa na tym się w zasadzie kończą, jako że film Miikego to zupełnie inne kino.
"D.O.A." jest filmem, którego tytuł kojarzyłem, ale w zasadzie jego znajomość na tym się u mnie kończyła. U podstaw jest to historia dwóch ludzi. Ryuuichi, przywódca lokalnego gangu, kontra detektyw Jojima, który podąża jego śladami. Schemat budzi skojarzenie z "Gorączką" Manna. Starcie dwóch postaci, dwóch charakterów, z których żaden nie ustąpi. Podobieństwa na tym się w zasadzie kończą, jako że film Miikego to zupełnie inne kino.
The Limits of Control (2009) reż. Jim Jarmush
Tytuł polski: The Limits of Control
Jarmush zabiera widza w podróż za samotnym płatnym zabójcą, gdzie przez blisko dwie godziny obserwujemy jak bohater pije dwa espresso w osobnych filiżankach i spotyka pokręconych ludzi. Z pewnością jest to podróż dla niektórych fascynująca i wysmakowana. Cóż, jest to jednak moja recenzja, dlatego też przedstawię moje własne, czysto subiektywne wrażenia z tej niecodziennej wyprawy.
Film powinien raczej nosić tytuł "Granice cierpliwości". Zadawałem sobie pytanie, ile widz może jeszcze wytrzymać? Aż do momentu pojawienia się Billa Murraya w ostatnich minutach filmu, oglądamy jeden powtarzający się schemat. Ciekawy jest pierwszy segment. Każdy kolejny to w zasadzie tylko wariacje. Struktura tego filmu przywodzi na myśl dwa inne słabe obrazy: bełkotliwe "9 Songs" Winterbottoma i efekciarskie, niezwykle nużące "8 Części Prawdy".
piątek, 16 kwietnia 2010
The Box (2009) reż. Richard Kelly
Tytuł polski: The Box. Pułapka
Milion dolarów od ręki, w gotówce, zwolniony od podatku. Tyle dostanie para głównych bohaterów za naciśnięcie przycisku zamkniętego pod kopułą dziwnego pudełka. Jest jeden haczyk. Ktoś, kogo nie znają, gdzieś na świecie zginie. Przed takim wyborem stają Cameron Diaz i James Marsden w ostatnim filmie twórcy "Donnie Darko".
Niezwykle kuszące, zwłaszcza biorąc pod uwagę dość niefortunny splot zdarzeń, które finansowo dotknęły filmowe małżeństwo. Kusicielem natomiast jest supertajmeniczy Frank Langella. Człowiek w czerni, bardzo konkretny, pozbawiony połowy twarzy, o nazwisku Arligton Steward. Bardzo dobrze udaje mu się zainteresować widza we wczesnych momentach filmu. Od razu widzimy jasno postawiony problem, wokół którego zaczyna się kręcić całe życie bohaterów.
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
The Lovely Bones (2009) reż. Peter Jackson
Tytuł polski: Nostalgia Anioła
Siostra Ma zapytała mnie ostatnio: „Co robisz?” „Piszę recenzję do „Nostalgii Anioła””- odpowiedziałem. „To ten film, na który miałeś mnie zabrać?!” „Tak to ten, ale dobrze, że tego nie zrobiłem”. Była wściekła i nie odzywała się do mnie cały dzień.
Na film twórcy „Władcy Pierścieni” czekałem z niecierpliwością. Długi czas oczekiwania, świetny trailer, chwalebne napisy na plakatach – to tylko podgrzewało atmosferę. Wątpliwości zaczęły się, kiedy „Nostalgia Anioła” została pominięta w nominacjach do Oscarów (tylko jedna nominacja). Były wtedy dwie możliwości. Albo Akademia zapomniała o tak dobrym filmie (jak o "Zapaśniku "dając tylko dwie nominacje), albo to po prostu bardzo słabe dzieło. Okazało się, że to drugie.
czwartek, 1 kwietnia 2010
Shutter Island (2010) reż. Martin Scorsese
Tytuł polski: Wyspa Tajemnic
Kolejna powieść Dennisa Lehane'a trafia na ekrany kin. Tym razem za
Kolejna powieść Dennisa Lehane'a trafia na ekrany kin. Tym razem za
kamerą stoi osławiony Martin Scorsese. Rzecz dzieje się na tytułowej wyspie, na którą przybywają szeryf Teddy Daniels (Leo DiCaprio) wraz ze swoim partnerem (Mark Ruffalo). Mają rozwiązać sprawę tajemniczej ucieczki jednej z pacjentek ośrodka dla psychicznie chorych przestępców. Wkrótce okazuje się, że nie wszystko jest takie jak się z początku wydaje, zarówno po stronie nadzorców szpitala jak i pary obcych policjantów.
Najnowszy film Scorsese to pogmatwany dreszczowiec czerpiący równie dużymi garściami z kina noir jak i horrorów. Reżyser od razu daje nam do zrozumienia, że to co zobaczymy nie będzie przyjemne. Złowieszcza - i trochę nachalna - muzyka w otwierających ujęciach zwiastuje, że nie będzie to kolejna standardowa sprawa tropienia uciekiniera. Jak tylko bohaterowie stawiają pierwsze kroki na gruncie wyspy, nasuwają nam się myśli: uciekajcie! Pakujecie się w straszliwe tarpaty nie zdając sobie z tego sprawy. Tak faktycznie się dzieje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)