wtorek, 10 stycznia 2012

The Tempest

Cisza przed i po burzy

Julie Taymor po raz drugi adaptuje Shakespeare'a. "Burza" rozgrywa się w całości na pewnej wyspie przywłaszczonej przez wygnaną ze swojego kraju Prosperę. Przy pomocy swojego sługi, ducha Ariela, kobieta wywołuje ogromną burzę i zatapia statek przepływający nieopodal. Na wyspę trafia grupa rozbitków wraz z konspiratorami, przez których Prospera tkwi uwięziona na tym bezludziu, zamieszkanym jedynie jeszcze przez stwora Kalibana. Jak to u Shakespeare'a wszyscy knują przeciwko wszystkim.

 

Co mi się podobało?

Do popatrzenia, do posłuchania. Wszystkie swoje filmy Taymor stara się robić w dość nowatorskim stylu i "The Tempest" nie jest wyjątkiem. Znakomite kostiumy i charakteryzacja są jej znakami rozpoznawczymi. W "The Tempest" udało się również pobawić nawet ograniczonymi dekoracjami na pozbawionej większego życia wyspie, a także rozruszać pewne sceny bardziej agresywną muzyką.

Shakespeare wielkim poetą był. Nie da się zaprzeczyć, że autor "Burzy" był wielkim pisarzem i co ważniejsze, gdyby żył dzisiaj z pewnością mógłby być wybitnym scenarzystą filmowym. Schematy z jego twórczości na okrągło wykorzystywane są przez filmowców. Wystarczy wziąć jakąkolwiek sztukę Shakespeare'a, a ma się niemal gotowy scenariusz filmowy. Julie Taymor po inspirację do swojego kina sięga w dobrym kierunku.

 

Co mnie odrzuciło?

Teatr telewizji. To zawsze jeden z największych problemów filmów, które bezpośrednio adaptują Shakespeare'a, czy sztuki teatralne w ogóle. Istnieje bardzo cienka granica między Shakespearem, którego da się oglądać na ekranie, a tym którego się nie da. We wcześniejszym "Tytusie" Taymor poradziła sobie świetnie, niestety "Burza" wygląda i brzmi nienaturalnie i pretensjonalnie.

Nuuuda. Film jest nieinteresujący. Długie sceny dialogowe może i prezentują kunszt aktorów, ale ich słabe poprowadzonie sprawia tylko, że zamiast "Burzy" chcielibyśmy oglądać tych samych aktorów gdzieś indziej. W końcu widz zastanawia się nie nad fabułą, a nad tym na ile jeszcze sposobów można sfotografować niekończący się dialog dwojga ludzi na pustym wybrzeżu?

Magia Prospery, magia Taymor. Główna bohaterka filmu jest całkiem niezła we władaniu tajemniczymi mocami. Pojawia się w filmie parę scen tryskających fajerwerkami, jak rozpoczynająca całość scena burzy, albo przemiana Ariela w Harpię. Elementy te odstają od pustki i statyczności reszty filmu i w rezultacie zdają się być wymuszone. Jeśli Taymor chciała puścić wodze fantazji i popisać się swoją bogatą wyobraźnią może powinna była wybrać inną sztukę? Na przykład taką, która nie dzieje się na opustoszałej wyspie?

"The Tempest" miał potencjał, ale film padł ofiarą samego siebie. Miejscami bogata oprawa ginie w bezkresie niczym nie wypełnionej przestrzeni. Pozostaje tylko tęsknota za lepszymi obrazami, jak nawet campowym "Romeo + Julia" Lurhmanna, oraz napisami końcowymi.

Tytuł polski: Burza

2010, reż. Julie Taymor, scen. Julie Taymor na podstawie sztuki Williama Shakespeare'a

wyst. Helen Mirren, Felicity Jones, Djimon Hounsou, Ben Wishaw, Russell Brand, Alfred Molina, Chris Cooper, David Strathairn, Alan Cumming

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz