piątek, 23 września 2011

Evangerion Shin Gekijoban: Jo (2007) reż. Masayuki, Kazuya Tsurumaki, Hideaki Anno

Tytuł polski: Evangelion: 1.11: (Nie) jesteś sam


W połowie lat 90-tych serial anime "Neon Genesis Evangelion" uderzył mocno w serca i umysły fanów animacji. Podobnie jak wypuszczony w tym samym roku "Ghost in the Shell", wywarł wielki wpływ na rozwój i spopularyzowanie anime na świecie. Obie produkcje osiągnęły status kultowy. Wspominam o "GitS" ponieważ film ten po latach otrzymał nowoczesne uaktualnienie. Remake to chyba zbyt daleko idące określenie. Podrasowanie sfery wizualnej filmu, dodanie także nowych elementów animacji komputerowej. "Evangelion", którego ograniczenia budżetowe nie pozwoliły na pełne zrealizowanie wizji jego twórców, w XXI wieku również został odkurzony. Tetralogia "Rebuild of Evangelion" to seria filmów pełnometrażowych pokazujących cały serial w nowej szacie graficznej. Do tej pory ukazały się dwie części, kolejne dwie mają zadebiutować na jesieni 2012.

"Evangelion: 1:11" przedstawia wydarzenia z pierwszych sześciu odcinków oryginalnego serialu.  W wielkim skrócie, jest to historia świata przyszłości zdewastowanego przez tak zwane Drugie Uderzenie - kataklizm, w którym zginęła połowa ludzkości. Organizacja Nerv ma zapobiec spodziewanemu Trzeciemu Uderzeniu za pomocą wielkich biomechów Evangelionów, które są jedyną skuteczną bronią ludzkości w walce z wrogimi istotami, zwanymi Aniołami. Fabuła śledzi losy młodocianych pilotów Evangelionów, w tym przede wszystkim Shinjiego Ikari, określanego jako Trzecie Dziecko.

To co sprawiło, że serial był tak fascynujący to połączenie akcji, komedii (element zdecydowanie mniej obecny w późniejszych odcinkach) i głębokich problemów bohaterów z własną tożsamością, strachem, psychicznym rozdarciem i kwestiami etycznymi. To wszystko jeszcze ocierające się co krok o nawiązania do motywów inspirowanych różnymi religiami.

Nowa wersja kinowa jest znacznie bardziej ograniczona czasowo w stosunku do 26-odcinkowego serialu. Wiążą się z tym dwa problemy. Po pierwsze film może okazać się dość ciężki do zrozumienia dla widzów nieznających pierwowzoru. Szczególnie ostatnia scena, dla fanów będąca zwiastunem tego co nadejdzie, jest zupełnie nieczytelna dla osób niezorientowanych w fabule. Jest to trochę tak jak w "Final Fantasy VII: Advent Children", gdzie każda scena przemawiała do fanów gry, której film był sequelem, natomiast całość była raczej niezrozumiałym bełkotem dla wszystkich nieznających złożonej fabuły oryginału. Druga rzecz, na której długość filmu cierpi to spłycenie fabuły w zasadzie do samych walk z Aniołami. Wiele scen zgłębiających psychologię bohaterów zostało skróconych lub wyciętych. Być może ważne motywy fabularne zostaną rozwinięte w kolejnych filmach, w pierwszym na pewno czuć ich brak.

Przechodząc jednak do nowego wyglądu, tutaj jest już znacznie bardziej imponująco. Film prezentowany jest w 1.85:1 jednak z wiernym zachowaniem kompozycji dobrze znanych kadrów. Kolory są fantastyczne, animacja płynniejsza, a wykorzystanie m.in. cel-shadingu sprawia, że efekty komputerowe dobrze komponują się z tradycyjną kreską. Twórcy pozwolili sobie również na bardziej odważne posunięcia jeśli chodzi o cenzurę. Pamiętając to co się działo w drugiej połowie serialu, po kolejnych filmach można się będzie spodziewać dość mocnych wrażeń. W całym filmie najbardziej spektakularna jest finałowa walka z Ramielem. Ten przeciwnik został w całości wykreowany przy pomocy grafiki komputerowej i zaskakujące jest jak dużo dzięki temu zyskał. To zawsze był jeden z dziwniejszych Aniołów. Wygląda jak wyszlifowany diament lewitujący nad Tokyo-3. Tutaj możemy podziwiać znacznie więcej zmian jego postaci i ukazania ataków. Scena jego zniszczenia jest olśniewającym pokazem tego co dzisiejszą technologią można zrobić w rękach kreatywnych animatorów.

Pierwsza część odświeżonego "Evangeliona" to film wizualnie piękny, choć ze swoimi problemami, z którymi twórcy musieli się zmierzyć przy adaptowaniu serialu. Pozycja obowiązkowa dla fanów,  natomiast co do reszty publiczności to być może zrobi coś dobrego dla całej serii i przyciągnie parę osób do zapoznania się ze znakomitym oryginałem.

Ocena:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz