sobota, 26 marca 2011

No Strings Attached (2010) reż. Ivan Reitman

Tytuł polski: Sex Story

Nie ma chyba miesiąca w roku bez swojej komedii romantycznej. Albo kilku. Każda jest bardzo podobna do innych, a mimo to wszystkie gromadzą większą lub mniejszą widownię. Reżyser kultowych "Pogromców duchów" zaspokaja komediowo-romantyczny głód polskich widzów filmem "przetłumaczonym" z angielskiego na angielski jako "Sex Story".

Po głupawej, acz chwilami zabawnej "Mojej super eksdziewczynie", Reitman powraca do reżyserii z filmem niestety jeszcze bardziej głupawym i rzadko kiedy zabawnym. Emma (Natalie Portman) po latach spotyka Adama (Ashton Kutcher), z którym jako dziecko spędziła jedną noc... rozmawiając na ławce. On jest gorący, ona jest gorąca, i tak szybko zaczyna się ich luźny związek. Mają być tylko przyjaciółmi od seksu, bez uczuć, bez przywiązania. Jednak jak to między ludźmi bywa, po pewnym czasie... a zresztą, już wiecie gdzie zmierza fabuła, prawda?


Cały pomysł z ograniczeniem kontaktów pierwszoplanowej pary do czysto seksualnych od razu może kojarzyć się z niedawnym "Love and Other Drugs". Tam było to podparte dwiema dobrymi kreacjami aktorskimi i treściwym scenariuszem. U Reitmana trzeba zadowolić się ułamkiem uroku Portman i chyba tyle. Z Kutcherem są okropnie niedobraną parą, której niedolą ciężko jest się przejąć. Scena ronienia łez przez Ashtona wcale nie pomaga. Powtarzające się sytuacje szybko zaczynają męczyć, a liczne nawiązania do znanych filmów tylko napawają chęcią oglądania czegoś innego. Nawet zakochane pary w ostatnim rzędzie zasługują na coś lepszego.

A więc nie jest zbyt romantycznie, to może chociaż śmiesznie? Nie za bardzo. Dobry żart pada raz na kilkanaście minut, tylko po to żeby zginąć w natłoku średnich, nietrafionych oraz słabych. Kevin Kline do końca pozostawia pewną nadzieję na odrobinę rozrywki. Niestety chyba w każdym pojawieniu się na ekranie przeszkadza mu drewniany Kutcher.

Jest jeszcze poboczny wątek z pogonią Adama za profesjonalnymi marzeniami. Wprowadza postać zakochanej w nim po uszy, atrakcyjnej kujonki Lucy, a także zupełnie nic nie wnosi do relacji między nim a Emmą, jak i do reszty filmu.

Pocieszające jest to, że Portman teraz po zdobyciu Oscara za "Black Swan" nie będzie musiała już takich filmów jak "Sex Story" produkować, ani w nich grać.

Ocena:

1 komentarz: