"Bitwę o Los Angeles" można skwitować jako "Black Hawk Down" z kosmitami. Po pierwszej minucie miałem moment zwątpienia. Zawarta została tam w zasadzie cała ekspozycja i przez chwilę wydawało mi się to dobre. Jak się okazało, była to ostatnia dobra rzecz jaką miało być mi dane zobaczyć w tym filmie.
Przez dwie godziny podążamy za oddziałem amerykańskich żołnierzy, początkowo wysłanych do prostej, szybkiej i przyjemnej ewakuacji cywilów z rejonów Los Angeles. Zaobserwowany deszcz meteorytów może zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców miasta i wojsko ma pomóc w sprawnym przemieszczeniu się szarych obywateli. Szybka analiza zdjęć odkrywa jednak straszną prawdę. To nie meteoryty, a kosmiczna inwazja! Misja ewakuacyjna zamienia się w twardą walkę o przetrwanie, ratowanie Ameryki i całego świata.