czwartek, 14 października 2010

Je l'aimais (2009) reż. Zabou Breitman

Tytuł polski: Kochałem ją


"Nigdy nie rób interesów z zakochanym Francuzem". W filmie Breitmana ów zakochanym Francuzem jest businessman Pierre (Daniel Auteuil), natomiast obiektem jego uwielbienia intrygująca Mathilde (Marie-Josée Croze). Podczas pobytu w Hongkongu, Pierre spotyka się z chińskimi inwestorami omawiać na pewno poważne sprawy i uzgadniać wysokodochodowe umowy. Pierre nie zna jednak chińskiego, więc potrzebuje tłumacza... lub tłumaczki. Niewiele było potrzeba, aby ułożony pracuś się zapatrzył, zamieszał i zakochał w pięknej dziewczynie z gibkim językiem.


Mathilde okazuje się bardziej niezwykła niż by na to początkowo wskazywało. Nie tylko odwzajemnia uczucia Pierre'a, ale także - a może przede wszystkim - narzuca ich wspólnemu związkowi zakręconego charakteru. Po standardowej dawce sielanki coś zaczyna zgrzytać. Coś trzeba zmienić. Mathilde rozpoczyna grę, według zasad której będą spotykać się w różnych miejscach na świecie, z pewnymi poświęceniami i bez żadnych gwarancji. Nadaje to nowych barw całemu obrazowi. Lecz spokojnie, film nigdy nie zamienia się w tani erotyczny thriller, ani nie zmierza w tym kierunku.

Jest to romantyczna historia, trochę rozmarzona, opowiadana z nostalgią, przez łzy. Tak też ten film wygląda. Pierwsze towarzyskie spotkanie pary bohaterów w hotelowym barze uderza widza swoją wizualną estetyką. Niezwykła głębia ostrości i jarzące się kolory niemal odrywają uwagę od aktorów. A jednak uwydatnia to emocjonalność sceny, oraz zamyka świat wewnątrz filmu na świat dwójki kochanków. Nie liczy się nic więcej.

W "Je l'aimais" można się zakochać. Może nie na całe życie. Może przelotnie, może wręcz platonicznie. Nieważne. Pomimo drobnych niedociągnięć nie można temu filmowi odmówić uroku. Stworzenie tego na ekranie nie jest rzeczą łatwą do osiągnięcia, a ja zawsze sobie to cenię. Cóż dodać? 

On. Ona. Po francusku. Polecam

Ocena:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz