
Ostatnimi czasy kino pokazuje, że to właśnie nowi twórcy zaczynają przejmować nad nim kontrolę. Starzy wyjadacze już nie zachwycają tak jak kiedyś, oceniając choćby po tegorocznych dokonaniach Burtona czy Scorsese. Natomiast pojawiające się nowe nazwiska takie jak Duncan Jones (!), Marc Webb, Scott Cooper czy nawet Neil Bloomkamp niosą ze sobą krzepiący powiew świeżości. Zapewne jakiś krytyk filmowy zdefiniuje cały trend, okrzyknie nową falą lub czymś podobnym. Moim celem jest tylko wyrażenie zachwytu nad niewiarygodnym dziełem Forda.